Fotorelacje \ 16.10.2016 - X Festiwal Nitów i Korozji
Dziesiąta edycja „Nitów” za nami. W niedzielę na warszawskich bezdrożach rywalizowaliśmy w kolejnej edycji Niepoważnego Rajdu Pojazdów Zabytkowych, czyli X Festiwalu Nitów i Korozji.
Popularność imprezy najłatwiej zmierzyć czasem zapisów. W ubiegłych latach trwały kilka minut, choć chyba nie przekraczały pięciu. Od dziewiątej edycji czas znacząco się wydłużył i teraz trwają jakieś 15 minut, a wszystko za sprawą utrudnienia, jakie wprowadzili organizatorzy, a dokładniej koniecznością rozwiązania krzyżówki. Mimo, że nitowa krzyżówka nie jest łatwa lista zgłoszeniowa nadal zapełnia się błyskawicznie.
W ponury i zimny październikowy poranek na starcie rajdu pojawili się uczestnicy zabawy w swoich klasycznych pojazdach. Wiele z nich zostało przygotowanych specjalnie na tę okazję – nitowe stylizacje zawsze robią wrażenie. O ile były już przebrania uczestników i charakteryzacje pojazdów urozmaicone obecnością myszy, tak kozy jeszcze nie było. Kiedyś musi być pierwszy raz – tym razem w skład załogi Skody weszła najprawdziwsza koza, nie wiemy czy występowała w roli pilota
Piloci nie mieli łatwo, choćby ze względu na to, że posługiwaliśmy się rękopisem itinerera. Właściwie, jeśli przypatrzyć się odręcznym zapiskom twórców trasy, mylili się oni nie mniej razy niż my podczas rajdu. Mimo, że błądziliśmy wyjątkowo konsekwentnie, a zadania wprost nam uciekały udało nam się dotrzeć do mety. Jako, że startowaliśmy jako jedna z ostatnich załóg nasze mniej niż półgodzinne spóźnienie sprawiło, że dotarliśmy na metę bezpośrednio po ogłoszeniu wyników. Mimo tego w oficjalnych wynikach uplasowaliśmy się w połowie stawki.
Błądząc po asfaltach, błotach i wybojach miasta stołecznego zmagaliśmy się z pytaniami przygotowanymi przez Stado Baranów oraz z zadaniami przygotowanymi przez zaprzyjaźnione z nimi grupy. Zadania na PKC przygotował między Złomnik, Manufaktura Blach Tłoczonych wspólnie z WUKiem i Stowarzyszenie NASZ TOR, zmuszając szare komórki do aktywności z lepszym bądź gorszym skutkiem.
Jak na „Nity” przystało musiał być też cykl CTG, choć i tu nastąpiły zmiany, bo w związku z tym, że służby miejskie jakiś czas temu zabrały się za wrastające w asfalt i chodniki pojazdy, nie wyłączając ciekawostek motoryzacyjnych, już po raz kolejny pytania z natury zastąpiły zdjęcia.
Dziękujemy wszystkim za dobrą zabawę, szczególnie Piotrowi i jego załodze z brązowego Fiata 125p, z którymi wspólnie szukaliśmy właściwej drogi do mety. Wszystkim zwycięzcom gratulujemy, a szczególnie naszym przyjaciołom z pomarańczowego Borewicza, dzięki którym jedno z trofeów trafi na Pomorze. Organizatorom i ich następcom życzymy owocnego szukania nieodkrytych jeszcze bezdroży i miejsc zapomnianych na przyszłą edycję, bo następnym razem zdążymy na ogłoszenie wyników