Fotorelacje \ 12.10.2014 - VIII Festiwal nitów i korozji

Tradycyjnie, gdy nadszedł weekend wyciągnęliśmy klasyka z garażu, spakowaliśmy bagażnik i ruszyliśmy w drogę. W sobotnie popołudnie ruszyliśmy do stolicy, gdzie w niedzielę miał się odbyć VIII Festiwal Nitów i Korozji. Pomorze opuszczaliśmy w deszczu, jednak im bardziej zbliżaliśmy się do Warszawy tym bardziej mogliśmy cieszyć się złotą polską jesienią.

W niedzielę rano pogoda już nie była tak piękna, ale deszczu nie było, temperatura również była w sam raz, jak na październikowe zmagania rajdowe. Na start przybyliśmy przed czasem, jednak miejsce startu już tętniło życiem i na każdym kroku stały klasyki. Klasyki w różnym stopniu wpisujące się w obraz nitów i korozji. Moimi faworytami w tejże kategorii został niewątpliwie Wartburg, gdzieniegdzie sztukowany taśmą klejącą, Trabant (podobno nie myty od 6 lat i co do tego nie mam wątpliwości), i Syrena Bosto prosto z cmentarza.

Wracając jednak do startu – zaraz gdy przekroczyliśmy gościnne progi terenu Warsztatu Auto Centrum w Warszawie już wiedziałam dlaczego to nie rajd, a festiwal. Atmosfera święta zabytkowych aut i ich miłośników nie pozostawiała złudzeń czy warto było tłuc się 350 km, dla kilku godzin zabawy. Zdecydowanie tak. I zdecydowanie warto było czatować na rozpoczęcie zapisów i idealnie o właściwej godzinie wysłać zgłoszenie, by znaleźć się na liście startowej i bawić się z ponad stu innymi załogami. Atmosfera przed rajdowa dawała przedsmak tego, na co możemy liczyć i faktycznie nie zawiedliśmy się. Trasa rajdu w sam na poznawanie nieznanych przyjezdnym zakamarków stolicy, pytania ciekawe i wymagające myślenia. Do tej pory sama się sobie dziwię, że na zdjęciu rozpoznałam Roladę Ustrzycką.

Czasem odpowiedzi na pytania odjeżdżały, jak Fiat Regata, za którego podstawił się Golf Plus z łudząco podobnymi tablicami rejestracyjnymi. Zwiódł niejedną załogę. Podobnie jak właściciele jednej z kamienic, w których nazwisku zabrakło niektórych liter. Jak się okazuje – jeśli odpowiedź jest zbyt łatwa to może jednak trzeba przyjrzeć się jeszcze raz dokładniej.

Jednak o ile same pytania z trasy nie sprawiły nam większej trudności tak jednak działania matematyczno-motoryzacyjne to już była zagadka. Zdecydowanie mój umysł nie jest stworzony do nauk ścisłych. Oczywiście nie mogło zabraknąć testu filmowego – zdjęcia i cytaty z filmów z epoki naszych aut również zmuszały załogi do sięgnięcia w zakamarki pamięci.

Zadanie zlokalizowane na terenach zakładów w Ursusie sprawdziły wiedzę o motoryzacji rolniczej. Niestety byliśmy w tej części załóg przy której panowie ochroniarze mieli dość i dla nas zadanie zostało wywieszone na zewnątrz dawnej hali produkcyjnej. Szkoda, bo tłem dla zdjęć byłaby wspaniałym – o czym zresztą świadczą galerie tych załóg, które były tam wcześniej. Nam nie pozostało nic więcej jak szybko dopasować marki traktorów do prezentowanych zdjęć i ruszyć dalej. Mijane potężne, zdewastowane budynki dawnej fabryki były świetnym tłem dla nitów i korozji, swego rodzaju „memento mori”.

Po 3 godzinnym rajdzie dojechaliśmy do mety, gdzie w oczekiwaniu na wyniki i rozdanie wyjątkowych i na pewno niepowtarzalnych nagród, zjedliśmy kiełbaski z rusztu i jeszcze raz, już bez pośpiechu obejrzeliśmy gwiazdy tegorocznego festiwalu. Zwycięzcami rajdu w konkursie eleganci okazali się trzej przesympatyczni mieszkańcy cmentarza, doskonale już przygotowani do świętowania 1 Listopada.

Kiedy już po zapadnięciu zmroku opuszczaliśmy Festiwal czekała nas jeszcze długa droga do domu, jednak nie żałujemy. Za rok też będę czatowała na otwarcie listy zapisów na IX już Festiwal Nitów i Korozji czyli Niepoważny Rajd Pojazdów Zabytkowych.