Fotorelacje \ 01.07.2017 - VI Zlot Miłośników Pojazdów PRL
Tym razem wyjątkowo relacja nie naszego autorstwa, a zaprzyjaźnionej z nami załogi. Tekst i zdjęcia Agnieszka Gutowska.
W pierwszy weekend lipca jak co roku (już od trzech lat) wybraliśmy się w kierunku stolicy Warmii i Mazur, Olsztyna, by wziąć udział w VI już edycji imprezy organizowanej przez Stowarzyszenie Trabi Ekipa Warmia i Mazury, czyli w VI Zlocie Miłośników Pojazdów PRL. Tym razem wzmocniliśmy naszą załogę o dwie nowe twarze oraz nowe stare cztery kółka, i tak oto już w czwartkowy wieczór nasze dwa zestawy ruszyły szukać nowych przygód wśród starych znajomych. Baza zlotu tradycyjnie mieściła się w gospodarstwie agroturystycznym Wiejska Chata w miejscowości Wynki. Na miejscu oprócz organizatorów czekała już, jak zawsze niezawodna, ekipa ze Śląska (pozdrawiamy Śląsk …i okolice). Większość zlotowiczów jednak zaczęła pojawiać się w piątek. Choć piątek zdecydowanie nie był dla nas łaskawy… padało przez cały dzień… najmłodsza część naszej załogi wyposażona w kalosze całkiem zadowolona hasała po polu namiotowym, zresztą nie tylko naszej załogi… Po oficjalnym otwarciu imprezy przez kierownika zamieszania i powitaniu obecnych uczestników zabawa przy akompaniamencie muzyki różnej trwała do rana… i nawet deszcz nie zniechęcił tych najwytrwalszych. Chyba wszyscy kładli się spać z nadzieją na poprawę pogody.
Kolejny dzień przyniósł oczekiwaną poprawę pogody… poranek przywitał nas słońcem i bezchmurnym niebem. Po pożywnym śniadaniu, prawie punktualnie ruszyliśmy zwartym szykiem w kierunku Olsztyna zatrzymując się na leśnym parkingu, gdzie oczekiwaliśmy przyjazdu patrolu drogówki aby sprawdzić moc wydychanego powietrza po powitalnym bankiecie poprzedniej nocy. Punkt kulminacyjny oficjalnej części imprezy miał miejsce na parkingu przy Placu Solidarności, gdzie po przecięciu wstęgi i krótkim przemówieniu Pani wiceprezydent Olsztyna można było napawać panującym w tym miejscu za sprawą naszych pojazdów zapachem PRLu. Dopisali zarówno mieszkańcy Olsztyna, którzy licznie stawili się aby przypomnieć sobie klimat tamtych czasów, jak i właściciele samochodów, motocykli i innych wehikułów służących Polakom w tamtych czasach. Nie zabrakło także części rozrywkowej, czyli tradycyjnych już konkurencji dla dzieci i dorosłych. Jedną z ciekawszych było m.in. pchanie dużego fiata, oczywiście na czas… oczywiście w kategorii dla panów i pań… tutaj należy wspomnieć o dwóch istotnych rzeczach: po pierwsze, wielkie podziękowania dla pana, który udostępnij swój pojazd dla celów tej konkurencji, chyba nie do końca wiedział czym to grozi , po drugie, sandały nie są odpowiednim obuwiem do pchania fiata, w ogóle do pchania czegokolwiek . Nie poszłoby by nam dorosłym jednak tak dobrze gdyby nie pomagały nam wszechobecne dzieciaki, które nawiasem mówiąc na końcu same popchnęły wóz w czasie nie gorszym od dorosłych. Ciekawostką jest także, że konkurencję wiedzy o motoryzacji PRLu wygrał tak na oko dwudziestokilkulatek, ale przyznać trzeba że wiedział sporo… już wiadomo kto będzie układał pytania za rok. Wszyscy zwycięzcy otrzymali nagrody ufundowane przez coraz liczniejszych sponsorów i przyjaciół imprezy. Dla dzieci także nie zabrakło nagród oraz tego co dzieciaki lubią najbardziej… cukierków. Grzechem byłoby także nie wspomnieć o pewnym chyba dość ekscentrycznym Panu, który do Olsztyna przybył ciągnikiem marki Ursus… aż z Pleszewa. Wreszcie nadszedł czas na paradę ulicami Olsztyna… grzecznie jak dzieci ustawiliśmy się gęsiego i w eskorcie policji ruszyliśmy przez miasto pokazać się mieszkańcom i przyjezdnym. Podobno ktoś doliczył się 140 samochodów i 8 motocykli, plus kilka składaków. Naszą metę stanowił park rozrywki Makumba, gdzie czekało nas wiele atrakcji oraz ciepły posiłek w postaci najpyszniejszej z pysznych grochówki wojskowej. Po powrocie do ośrodka nastąpił dalszy ciąg konkurencji zlotowych, wśród których nie zabrakło zadań sprawnościowych dla dzieci, takich jak strzelanie z procy czy PRLowski tor przeszkód (każdy kto miał WF na korytarzu w latach ‘90 będzie wiedział o co chodzi). Jednak szczególne miejsce w sercach niepełnoletnich uczestników zlotu, a w zasadzie w brzuchach, zajęła piniata, w tym roku pod postacią Angry Birds. Dorosłym natomiast szczególnie przypadła do gustu nowość stworzona przez Grzegorza i Gosię… tor przeszkód z korbowodem w roli głównej… w skrócie chodziło o to by nie dotknąć fikuśnie wygiętego drutu wspomnianym wcześniej korbowodem, czas był tutaj drugorzędnym czynnikiem. Tradycyjnie nie zabrakło także konkurencji siłowej przygotowanej przez Militarnych z Trójmiasta, czyli podnoszenia trabanta… z doświadczenia powiem, że lekko nie było… oraz „misiowej kaszy” czyli inspirowanego filmowym hitem Barei jedzenia kaszy w parach łyżkami połączonymi łańcuchem z metalowych misek przykręconych do stołu, co ciekawe nie wszyscy pamiętali na drugi dzień z kim tę kaszę spożywali Na zakończenie sobotniego wieczora potupaliśmy nieco nóżkami w niewielkiej acz wytrzymałej „tancbudzie”… i tak prawie do śniadania…
Niedziela nie przyniosła co prawda deszczu, ale małe podsumowanie, rozdanie nagród i zakończenie zlotu. Potem ostatnie rozmowy, uściski i ruszyliśmy w dalszą drogę…
Podsumowując: spędziliśmy trzy dni w gronie pozytywnie zakręconych ludzi, strat w ludziach i sprzęcie nie odnotowano…
Drodzy organizatorzy dziękujemy i wytrwałości Wam życzymy…do zobaczenia za rok