Fotorelacje \ 31.10.2015 - III rajd Halloweenowy

Liście lecące z drzew, na każdym kroku dynie i znicze to nieomylny znak, że przed nami Halloween. W nieco mrocznej scenerii, na obrzeżu Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego 31 października po raz trzeci spotkały się potwory, wilkołaki, zombie i wszelkie inne straszydła w swoich równie przerażających wehikułach, by wziąć udział w III Halloweenowym Rajdzie.

Po dwóch poprzednich edycjach wiedzieliśmy, że nie warto siedzieć w domu i czekać aż do naszych drzwi zapukają strachy i zażądają słodyczy, bo i tak wszystko sami zjedliśmy, więc czekają nas tylko psikusy, więc lepiej zapakować się do klasyka i ruszyć na imprezę organizowaną przez Youngtimers Trójmiasto i Classic Moto Story. Formuła imprezy ulega z każdym rokiem modyfikacji, tym razem ku naszej uciesze impreza była pełnoprawnym rajdem.

O zmierzchu parking przy oliwskiej Kuźni Wodnej zaczął wypełniać się samochodami. Do udziału w zabawie dopuszczone były pojazdy wyprodukowane do 1994 r., były więc zabytki, jak i nieco młodsze auta. Niektóre trudno było rozpoznać pod charakteryzacją, no bo kto spodziewa się, że ogromny pająk napadł akurat na VW Golfa pierwszej generacji. Krwawe ślady rąk na karoserii, wystające kończyny, ciała, trumny, pająki i pajęczyny, czaszki i szpetne blizny stanowiły naturalny widok podczas całego trwania zabawy. Wyjątkowy klimat został dobitnie podkreślony wyjątkowym astronomicznym zjawiskiem, czyli asteroidą, która na moment rozjaśniło mrok październikowego wieczoru.

Wszyscy, którzy cierpliwie odczekali swoje w kolejce do startu, mogli czuć się usatysfakcjonowani krótką, ale treściwą trasą. Zdecydowanie najbardziej klimatyczne było zadanie związane z przechadzką przez spowity ciemnością las w poszukiwaniu cmentarza. Kilkuminutowy spacer przez ciemny las nie tylko u mojej małej towarzyszki wywoływał mieszane uczucia, ale dałyśmy radę. Satysfakcja córki po wykonaniu zadania – bezcenna. Po drodze poza zabawą mieliśmy też okazję do chwili zadumy, gdy zapalaliśmy znicze tym, którzy odeszli. W ten zgrabny sposób organizatorzy połączyli to, co ważne w naszej tradycji ze zwyczajem, który jaki mieliśmy okazję się dowiedzieć podczas szybkiego testu, narodził się w Irlandii.

Itinerer zaprowadził nas do mety, która tradycyjnie znajdowała się w pod gdyńskim akwarium. Na miejsce przybyły chyba wszystkie załogi, których było 49, siłą rzeczy wzbudzaliśmy więc niemałe zaciekawienie wśród okolicznej ludności. Krótko po północy, po rozdaniu nagród za najciekawsze przebrania pojazdów i najlepsze charakteryzacje załóg, nagrody odebrali również zwycięzcy zmagań rajdowych, a wszyscy uczestnicy pamiątkowe dyplomy. Organizatorzy obiecali następną edycję, więc czekamy…