Fotorelacje \ 05.07.2014 - III Olsztyński zlot pojazdów PRL

W piękny sobotni baaardzo wczesny poranek budzik zadzwonił przed godziną 6. Obraliśmy kierunek na Olsztyn, gdzie od piątku, 4 lipca, do niedzieli odbywa się III Olsztyński Zlot Miłośników Pojazdów PRL, organizowany przez stowarzyszenie „TrabiEkipa Warmia i Mazury”

Kilka minut po godzinie 7 ruszyliśmy w drogę. Pierwotnie zamierzaliśmy wziąć udział również w pierwszym dniu zlotu, jednak musieliśmy zweryfikować plany po tym, jak w czwartek nad ranem nasz najmłodszy członek załogi dostał gorączki. Na szczęście w piątek po chorobie śladu już nie było, nie chcieliśmy jednak narażać małego człowieka na noc pod namiotem i zdecydowaliśmy się pojechać tylko na sobotę. Uczciwie trzeba przyznać, że kartą przetargową przy przyjmowaniu leków przez synka był wybór: albo leki albo nie jedziesz Mercedesem – w przypadku naszego synka to zawsze działa i dzielnie łykał paskudne syropy.

Z kronikarskiej dokładności należy dodać, że nie tylko nam los chciał utrudnić udział w imprezie – zaprzyjaźniona załoga „białej strzały” z Połchowa koło Pucka, z którą mieliśmy wspólnie ruszyć w piątkowe przedpołudnie pojechał dopiero w piątkowy wieczór, Po przygotowaniu i zapakowaniu auta aż po dach okazało się, że konieczna jest interwencja mechanika – na szczęście ten zdążył naprawić Trabanta, ale dopiero w piątek pod wieczór.

Wracając jednak do samej imprezy to miejscem spotkania, dla tych którzy zlot zaczynali dopiero w sobotę był parking pod halą Urania w Olsztynie. Miejsce idealnie pasujące do klimatu epoki PRL, co zostało jeszcze podkreślone przemówieniem towarzysza organizatora. Z wysokości zwrócił się do obywateli, którzy bardzo licznie zgromadzili się u jego stóp.

Plac został bardzo szybko zastawiony przez najliczniejsze tego dnia Trabanty, ale nie brakło również Fiatów 125p i 126p, Syren, Warszaw, Mercedesów, Volkswagenów. Były też Skody, Łady, Wartburgi. Z rzadziej spotykanych pojazdów pojawił się Barkas z 1991r., Lloyd Alexander, Tarpan 239D. nie zabrakło również motocykli. Goście przybyli z całej Polski i nie tylko, bo Lloyd przybył z Niemiec, ale był też gość z Węgier, z Freddym Krugerem na masce. Mi osobiście widok placu Urania skojarzył się z giełdami samochodowymi z czasów dzieciństwa – lśniące samochody a obok nich liczni oglądający, spoglądający z zazdrością na posiadaczy aut.

Po rejestracji, przy której każdy z uczestników otrzymał zlotową koszulkę i prl-owskie irysy w papierowej szarej torebce, udaliśmy się do olsztyńskiego planetarium, Tam obejrzeliśmy film o rafie koralowej, co spotkało się z aprobatą najmłodszych uczestników zlotu, którzy co warto zauważyć również stanowili liczną grupę uczestników.

Po wspomnianym już uroczystym powitaniu przez Barteza wśród trąbienia i charakterystycznych dźwięków silników pojazdów epoki PRL ruszyliśmy na uroczystą paradę ulicami Olsztyna. Po niej na olsztyńskiej starówce cieszyliśmy oczy publiczności naszymi pojazdami. Kiedy zwiedzający podziwiali nasze cacka my mieliśmy okazję wziąć udział w zawodach w toczeniu koła i piciu klasycznej czerwonej oranżady w małych szklanych butelkach na czas. Różne były techniki wykonywania zadania, a zabawa dostarczyła i zlotowiczom i przypadkowym widzom dużo śmiechu. Warto zaznaczyć, że niektórzy bezbłędnie oddawali klimat minionej epoki swoimi strojami i rekwizytami.

Kiedy już olsztynianie i turyści obejrzeli samochody i motocykle my ruszyliśmy w stronę toru kartingowego KORMORAN, gdzie każdy mógł sprawdzić się w Mini Grand Prix. Dla wielu była to pierwsza okazja by po ścigać się na profesjonalnym torze, ale patrząc na twarze opuszczających tor był to pomysł trafiony w dziesiątkę. W trakcie oczekiwania na wyścig zjedliśmy pyszną grochówkę serwowana ze wspomnianego wcześniej pomarańczowego Tarpana.

Wręczenie pucharów dla trójki najlepszych w zawodach kartingowych i pamiątkowe zdjęcie wszystkich obecnych zakończyło olsztyńską część dnia i wszyscy udali się do bazy zlotu w miejscowości Łopkajny. Tam na historycznym pograniczu Warmii i Mazur odbyły się konkurencje zlotowe. Dzieciaki i rodzice mieli okazję sprawdzić się między innymi w strzelaniu z procy do balonów pierwszomajowych. Nie znamy co prawda oficjalnych wyników, ale na moje oko wyglądało, że młode pokolenie gorzej radziło sobie z procą niż rodzice. Okazuje się, że większymi łobuziakami były jednak dzieciaki z okresu PRL-u… Było też wycinanie kartek żywnościowych na czas, wożenie taczką partnerek i rzut szarym papierem toaletowym do pralki marki Frania. Dużo emocji wzbudziła próba wzorowana na jednym z kultowych filmów tamtych czasów „Poszukiwany, poszukiwana”. W stosownej charakteryzacji chętni na czas musieli pokonać składakiem z epoki tor przeszkód wioząc 4 kg zakupów na kierownicy. Były upadki, były uszkodzenia rekwizytów, ale co najważniejsze ofiar w ludziach nie było. Czekamy na wyniki:-)

Niestety ze względu na konieczność powrotu do domu tego samego dnia nie mieliśmy przyjemności pobawić się na „dancingu w klimacie PRL”, ale sądząc po tym, w czym mieliśmy brać udział zabawa była świetna, a nam i innym, których nie było albo którzy musieli wcześniej wracać pozostaje tylko żałować i zazdrościć tym, którzy byli.

Jeszcze raz dziękujemy organizatorom i uczestnikom za wspaniale spędzony dzień. Tym pierwszym dodatkowo gratulujemy, bo spisali się na medal w organizacji imprezy.