Fotorelacje \ 23.08.2014 - II Rajd Wuka

23 sierpnia wzięliśmy udział w II Rajdzie Wuka na warszawskim Bemowie. To miał być spokojny, leniwy weekend spędzony w domu – taka mała przerwa i opoczynek po ostatnich imprezach, na których byliśmy i jednocześnie chwila na zebranie energii na kolejne wyjazdy. Plan planem, a życie życiem.

W połowie tygodniu otrzymałam krótkiego, lecz konkretnego maila z pytaniem czy jesteśmy zainteresowani udziałem w WUKU (byliśmy na liście rezerwowej) i zanim pokonała mnie myśl o spokojnej sobocie, potwierdziłam wyjazd. Ponieważ od stolicy dzieli nas trochę ponad 300 km ruszyliśmy w piątek po pracy, przenocowaliśmy po drodze i w sobotę rano stawiliśmy się na terenie Automobilklubu Polskiego, by wziąć udział w nawigacyjnych zmaganiach. Razem z nami na starcie, zgodnie z listą zgłoszeń, miało stawić się jeszcze 69 załóg.

Po odebraniu „papierów” od organizatorów i zapoznaniu się z nimi naszła mnie chwila refleksji czy to był na pewno dobry pomysł. Dotychczas rajdy, w których braliśmy udział, miały zdecydowanie charakter turystyczny, tutaj organizatorzy skupili się na nawigacji, która jak się okazało nie jest moją mocną stroną;-) Labirynt i „choinka” zdecydowanie przerosły moje skromne nawigacyjne możliwości. Po przejechaniu 2 czy 3 razy „choinki” mój kierowca uznał, że ja się nie znam, więc on sam znajdzie drogę. Przejechaliśmy kolejny raz i jeszcze raz…Wydaje nam się, że za piątym razem było już dobrze. W końcu po konsultacjach z innymi załogami, którym jak się okazało wcale nie było łatwiej, ruszyliśmy pokonać kolejną zagadkę mapy drogowej czyli labirynt. Znów było trudno. Jeździliśmy, szukaliśmy, błądziliśmy, urwaliśmy tłumik, dalej próbowaliśmy… Zdecydowanie nam nie szło.

Jak się okazało „choinka” z pierwszego etapu i tak była łatwiejsza niż następna. Znów błądziliśmy, szukaliśmy aut z czarnymi rejestracjami, by wpisać ich markę do arkusza odpowiedzi i znów błądziliśmy.

Dodatkowym utrudnieniem były zadania dodatkowe – wpisywanie ograniczeń tonażu i prędkości na pokonywanych odcinkach. Aby uczestnicy nie narzekali na zaniżenie stopnia trudności organizatorzy na całej trasie umieścili jeszcze tablice z cyframi, które również należało odnotować.

Oczywiście nie zabrakło prób sportowych. Zanim ruszyliśmy szukać drogi w labiryncie bemowskich ulic, uliczek i ścieżek odbyliśmy dwie próby sportową – z tego jedną na płycie poślizgowej. O ile pierwszy przejazd wymagał raczej precyzji w panowaniu nad pojazdem, tak druga część sportowa była zdecydowanie bardziej dynamiczna. Obie równie widowiskowe.

Podsumowując II Rajd Wuka doszliśmy do wniosku, że musimy się jeszcze dużo nauczyć o nawigacji. O ile mój kierowca na razie nie został fanem rajdów nawigacyjnych, tak ja mam ochotę jeszcze nad tym popracować. Zobaczymy, co z tego wyjdzie – być może na następnym WUK-u dojedziemy do mety na czas i to nie pomijając iluś tam punktów. Tym razem się nie udało, ale pocieszam się, że nie tylko my błądziliśmy na osiedlowych uliczkach pokonując Plan Syreny i nie tylko my zgubliśmy się w Labiryncie Mińskim. Następnym razem będzie lepiej:) Tymczasem Mercedes czeka na naprawę tłumika, my nadrabiamy domowe zaległości i szykujemy się do następnego wyjazdu.