Fotorelacje \ 19.07.2014 - I Czapliniecki rajd turystyczny

W upalne sobotnie popołudnie bezpośrednio ze Starogardu Gdańskiego udaliśmy się do Czaplinka, gdzie w niedzielę miał miejsce I Czaplinecki Rajd Turystyczny. Tym razem nie jechaliśmy sami, towarzyszyła nam załoga niebieskiego Fiata 125 w wersji angielskiej. Po kilku godzinach jazdy i krótkim zwiedzaniu opuszczonego Domu Oficera w Bornym Sulinowie wylądowaliśmy w Czaplinku. Lądowanie nieco twarde, bo okazało się, że czegoś nie doczytałam jeśli chodzi o noclegi i nasza czwórka musi jeszcze znaleźć miejsce na polu namiotowym. Na szczęście kilka telefonów i mieliśmy miejsce na kempingu nad samym jeziorem. Tam zdążył się już rozlokować właściciel żółtej syrenki R20, który jakimś cudem wyjechał ze Starogardu dużo później niż my, a na miejscu był wcześniej.

Następny dzień powitał nas również słońcem i wysoką temperaturą. Na czaplineckim Rynku, który był miejscem startu pojawiło się 19 załóg, gotowych do rywalizacji mimo żaru lejącego się z nieba. Na linii startu pojawiły się zarówno zabytki, jak i samochody współczesne. Była wspomniana już Syrenka, Fiat anglik, nasz Mercedes beczka, a poza tym Garbusy, Citroen 2CV, Ford Capri, Trabany. BMW młodsze i starsze.

Na trasę rajdu wyruszyliśmy jako pierwsi. Od razu, jeszcze nie opuściwszy Rynku, pomyliliśmy trasę. Na swoje, jako pilota, usprawiedliwienie dodam, że nie tylko my:-) Resztę trasy pokonaliśmy już bez trudności z lepszymi bądź gorszymi wynikami, zaliczając kolejne zadania. Trasa rajdu nie była zbyt długa, ale wymagała wzmożonej czujności przez cały czas. Jednym z zadań było bowiem odszukiwanie tablic z liczbami, które organizatorzy rozmieścili w kilku (przynajmniej nam się wydaje, że kilku) miejscach na obu odcinkach rajdu. Tutaj nieocenioną pomocą okazała się nasza mała pilotka, która spostrzegawczość ma po matce;-) Kolejnym wyzwaniem było odszukiwanie miejsc, których fotografie otrzymaliśmy razem z książką drogową. Zdecydowanie muszę przyznać, że zadanie nie było łatwe i tylko z częścią nam się udało. Z zadań itinerowych chyba najtrudniejszym pytaniem dla większości załóg okazało się pytanie o godzinę, o której zawsze z wieży kościoła odlatuje bocian.

Końcowym przystankiem pierwszego etapu rajdu było Muzem PGR w Bolegorzynie, które właśnie dzisiaj, 22 lipca 2014 r. świętuje szóstą rocznicę uroczystego otwarcia. Tutaj poza rebusem do rozwiązania czekał nas poczęstunek, między innymi w postaci pierogów. Wizyta w muzeum pozwoliła nam się przenieść jakieś 20-30 lat wstecz, czasem więcej. Dla nas wiele z przedmiotów było znanych z dzieciństwa, dla naszych dzieciaków to prehistoria. Po lekcji historii ruszyliśmy dalej w drogę.

Na ostatnim etapie czekała na nas próba sportowa. Jak zwykle bardzo emocjonująca. Warkot silników, pisk opon na zakrętach, slalom między pachołkami i ślady hamowania na asfalcie. Dopiero kilka miesięcy temu, na Rajdzie Matek, po raz pierwszy brałam udział jako kierowca w takiej rywalizacji (i to samochodem w miarę współczesnym). Teraz już wiem, że jazda między gęsto rozstawionymi słupkami wcale nie jest lekka i prosta. Tym bardziej chylę czoła przed Dominikiem, który na próbach wyciąga z beczki naprawdę wiele.

Po emocjach sportowych powoli dotarliśmy na linię mety, gdzie na chętnych czekała jeszcze jedna niespodzianka – symulator dachowania. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie spróbowała i muszę przyznać, że odczucia nie są zbyt przyjemne. Kilka latających po symulatorze pustych opakowań po napojach faktycznie dało do myślenia, co dzieje się w przypadku prawdziwego dachowania, które nie odbywa się tak jak tutaj w zwolnionym tempie i na której jesteśmy przygotowani. Według mnie cenna lekcja dla każdego kierowcy.

Po dniu pełnym wrażeń, w upalnym słońcu, odbyło się oficjalne zakończenie rajdu, rozdanie nagród dla najlepszych załóg i dyplomów dla wszystkich uczestników. Po tym miłym zakończeniu, załogi rozjechały się do swoich garaży.

W drogę powrotną do Trójmiasta i okolic ruszyliśmy kolumną 3 samochodów. Dołączyła do nas załoga Cinquecento Soleil. Jako, że pora była jeszcze wczesna to skorzystaliśmy z okazji i urządziliśmy małą wycieczkę krajoznawczą do opuszczonego kilkanaście lat temu przez radzieckie wojska Kłonina. Po obejrzeniu spustoszenia jakie miejscowe siły złomiarzy i innych wandali poczyniły w opuszczonych budynkach z małymi przygodami ruszyliśmy w stronę Gdańska. Na szczęście, mimo że Fiat próbował dokuczyć właścicielom i nie chciał ruszyć spod ruin, ostatecznie udało się go zmusić do współpracy. Dobrze po północy dotarliśmy do domu. Kolejny zabytkowy weekend możemy zaliczyć do udanych. Dziękujemy organizatorom za dobrą zabawę i gratulujemy. Biorąc pod uwagę, że był to pierwszy rajd, którego organizatorami było Szczecińskie Wietrzenie Klasyków, w osobach Kemi i Michała, to należą im się wielkie brawa za udaną i świetnie zorganizowaną imprezę. Dziękujemy wszystkim za wspólnie spędzony czas i do zobaczenia następnym razem!