Fotorelacje \ 04.10.2014 - XV Rajd jesienny

Październikowa sobota powitała nas chłodno. O poranku, mimo słońca, temperatura na naszej żuławskiej wsi wynosiła zaledwie 2 stopnie. Czekała na nas ponad 130 kilometrowa trasa XV Rajdu Jesiennego Automobilklubu Morskiego, więc po szybkim nurkowaniu do szafy w poszukiwaniu ciepłych kurtek ruszyliśmy na start, który był zlokalizowany w Pruszczu Gdańskim.

O godzinie 9 w Parku Kulturowym Faktoria zaczęły pojawiać się pierwsze załogi. Po krótkiej odprawie i odebraniu pakietów startowych ruszyliśmy poznawać piękne okolice województwa pomorskiego zaopatrzeni w jesienne przysmaki prosto z sadu – jabłka. Teraz już wiem skąd ten pomysł – na wzmocnienie, bo trasa była faktycznie długa, czas wyliczony tak, by przed zmrokiem wszyscy dojechali do mety, więc owoce były jak znalazł, gdy skończyła się wałówka.

Prawie 30 załóg, zarówno tych w autach zabytkowych, jak i w autach współczesnych, czasem całkiem zwyczajnych, czasem w przebraniach – był czołg, był pokemon Pikachu zmagania zaczęło w Rusocinie, gdzie zlokalizowano próbę czasową. Ta, jak zawsze dostarczyła wiele emocji, kierowcy nie oszczędzali swoich maszyn i mimo że próba była dość krótka i całkiem prosta, dopóki nie stanęło się na linii startu, zabawa była świetna. Triumfatorami tej części okazali się zwycięzcy poprzedniej edycji Rajdu Jesiennego, państwo Lewandowscy. Zwycięskim autem nie był wcale żaden demon prędkości, ale Polonez. Gratulujemy!

Po zmaganiach sportowych na dobre rozpoczął się rajd, próby rozeznania się w itinererze i nie zgubienia się na kolejnym zakręcie, a przy tym wszystkim szukanie odpowiedzi na chytre pytania organizatorów. No, bo kto spodziewa się Pytona na ulicy polskiego miasteczka, albo zwraca uwagę na liczbę mijanych wiatraków czy ławek. Zadania wymagały skupienia i myślenia. Czasem trzeba było paść na kolana i szukać symbolu szyny, jak przy dawnej stacji w Bobowie Pomorskim. Nie zapominając oczywiście o przyniesieniu jabłek z peronu (hmm, dziwny miały smak).

Przez kilka godzin zwiedzaliśmy znane, mniej znane i całkowicie nie znane miejsca. Pomiędzy poszczególnymi etapami rajdu kierowcy sprawdzali swoją technikę jazdy i precyzję wykonywanych manewrów. W jednej próbie za zadanie mieli nie strącić tyczek podczas cofania, w innej, rozgrywanej na rynku w Gniewie, musieli przy pomocy pilota wywrócić butelkę wody przednim kołem. Zadaniem pilota było bez słów pomóc w osiągnięciu tego celu. Dodatkowym utrudnieniem było to, że butelka była otoczona przez dwie inne, które nie mogły zostać przewrócone.

Kto przeszedł próbę „butelkową” mógł liczyć na poczęstunek. Panie serwowały grochówkę, by nie opuściły nas siły i nie opanował Gniew przed ostatnim odcinkiem. Ten mimo że krótki wymagał wytężenia umysłów. Samo policzenie całkowicie zielonych belek na wiejskim placu zabaw wymagało skupienia, a dodatkowo jeszcze ustalenie właściwego kierunku obrotu kół zębatych z kolejnego zadania zmuszało do jeszcze większej koncentracji. Okoliczni mieszkańcy wyglądali na bardzo zaskoczonych, gdy kolejne zabytkowe i trochę nowsze auta zatrzymywały się przy niewielkim placu zabaw, a ich załogi uważnie oglądały każdą belkę na placu zabaw.

Już nieco zmęczeni dotarliśmy pod katedrę do Pelplina, gdzie znajdowała się meta. Po oddaniu kart drogowych i okazaniu jabłka, ze wspomnianego wcześniej peronu był czas na zwiedzenie zabytkowej budowli i wymianę wrażeń z całej zabawy.

Po całkiem niedługim oczekiwaniu na wyniki rywalizacji organizatorzy ogłosili zziębniętym rajdowcom wyniki. Wyraźnie emocje były nie tylko po stronie uczestników, bo komandor rajdu ubrany w koszulkę z krótkimi rękawami wcale nie szczękał zębami, gdy prezentował wyniki. Uczestnicy poubierani znacznie cieplej natomiast szczękali.

Zwycięską załogą okazała się załoga złożona z ludzików Lego, które budziły u naszej młodszej części załogi duże zainteresowanie i lekką niepewność. Również gratulujemy!

Zwycięzcy odjechali z nagrodami a wszyscy uczestnicy otrzymali oryginalne, jedyne w swoim rodzaju medale ręcznie „grawerowane” i pamiątkowe dyplomy.

Najmłodsi, nieletni załoganci do domów wrócili wynagrodzeni za współpracę i cierpliwość drobnymi upominkami.

Całkiem wczesnym, choć już bardzo zimnym wieczorem, wróciliśmy do domu. Kolejny udany rajd za nami. Nawet pogoda dopisała, wręcz nas rozpieszczała. Tym czasem zgodnie z zapowiedzią czekamy na Rajd Neptuna, który jeszcze w tym sezonie odbędzie się w naszej okolicy.