Fotorelacje \ 18.08.2017 - Motoclassic Wrocław 2017

Emocje Motoclassic Wrocław 2017 już za nami, choć w pamięci zagoszczą na długo. Do Wrocławia wybraliśmy się po raz 4 i jak zwykle nie zawiedliśmy się.

Na Dolny Śląsk ruszyliśmy już w czwartek, by być w formie w piątek, który jest dniem rajdu i parady ulicami Wrocławia. Cały misterny plan runął w momencie, kiedy gdzieś tak po 400 przejechanych kilometrach, z Mercedesa, zaczęły wydobywać się mocno niepokojące dźwięki, a my nie mogliśmy już dłużej zaklinać rzeczywistości milcząc i udając, że nic nie słyszymy. Kolejnych kilkadziesiąt kilometrów minęło na rozważaniach czy lepiej utknąć w środku miasta czy na autostradzie, bo dźwięk był coraz bardziej natarczywy. Wbrew naszym obawom dotarliśmy na miejsce, ale na diagnozę w zlotowym warsztacie musieliśmy czekać do rana. Awaria okazała się niezbyt poważna, ale brak części i mocy przerobowych warsztatu na ten dzień sprawił, że z wielkim żalem musieliśmy zrezygnować z rajdu. Jako, że żal nam było zupełnie tracić ciekawy dzień postanowiliśmy działać na własną rękę. W miarę szybko udało się zlokalizować sklep, w którym była dostępna część, a w samym sklepie (Auto Zatoka Wrocław-polecamy!!! i dziękujemy!!!) panowie nie tylko pokierowali nas do mechanika, ale sami obdzwonili warsztaty szukając kogoś, kto w trybie natychmiastowym naprawi awarię. I to się udało i już koło południa samochód był gotowy do dalszej zabawy. Ponieważ z rajdu się wycofaliśmy i nie było opcji nawet na udział od drugiego etapu pozostało nam spędzić czas na czymkolwiek innym. Szybka ocena możliwości i zapadła decyzja, że po ustaleniach z biurem zlotu możemy dołączyć do parady. I tak z marszu, przykurzoną po podróży Beczką, dołączyliśmy do parady wyjątkowych aut, które lśniły w upalnym słońcu, by udokumentować to, co sami mieliśmy przyjemność zobaczyć i przeżyć.

Nie tylko samochody uczestniczące w paradzie nas zachwyciły. Na kolana powalała także organizacja samej parady, gdzie mimo sporego ruchu (był piątek) policja sprawnie prowadziła przejazd 50 aut głównymi arteriami, a całe ulice mimo codziennego pośpiechu zamierały na chwilę, by zobaczyć to widowisko. A była to wyjątkowa okazja, chociażby, by zobaczyć w ruchu aż 5 przepięknych Bugatti, które zjechały się specjalnie na Motoclassic – pierwszy raz od 80 lat tak licznie!

W kolejnych dwóch dniach zlotu impreza przeniosła się już na teren zamku Topacz. Tutaj prezentowało się przeszło 250 pojazdów z różnych okresów, również motocykli. Na dziedzińcu zamku wyeksponowano między innymi przedwojenne pojazdy, wśród których znajdowały się wcześniej wspomniane Bugatti, ale też Brush, REO, ciężarowy Polski Fiat, czy budzący wielki podziw i emocje monumentalny American Lafrance, czyli zbudowany 90 lat temu samochód strażacki, który połykając jakieś 100 litrów paliwa na 100 km przybył na kołach z oddalonego o 200 kilometrów Będzina. Widok tego „potwora” na kołach podążającego jak gdyby nigdy nic autostradą, jak opowiadał jego właściciel, wprowadzał w osłupienie wszystkich.

W strefie wystawców klasyków podziwiać można było auta wyprodukowane do 1980 roku, dlatego każdy znalazł coś ciekawego dla siebie. Dla fanów zabytków militarnych ekspozycje przygotowały grupy rekonstrukcyjne, a miłośnicy retro klimatów mogli obejrzeć kemping jak żywcem wyjęty z PRL-u. Dość mocno rozbudowana strefa prezentacji najnowszych samochodów również gromadziła swoją publiczność. Wśród najnowszych produktów koncernów samochodowych swoje miejsce miała też marka Porsche, gdzie podziwiać można było Porsche 918 Spyder oraz muzealny model 917, oba robiły wielkie wrażenie.

Gratką dla miłośników Mercedesów, i nie tylko, było spotkanie z Paulem Bracq, stylistą wielu kultowych nadwozi samochodowych.

W przeszłość pojazdów cofnęliśmy się dość mocno, a to za sprawą pokazów powozów, które kiedyś przecież stanowiły jeden z etapów ewolucji samochodów. Przepięknej urody i klasy powozy, które mogliśmy oglądać w ruchu, podziwialiśmy też w trakcie wycieczki do pobliskiego Muzeum Powozów w Galowicach.

Przez tych kilka dni bawiliśmy się doskonale: podziwialiśmy samochody, zwiedzaliśmy, spędzaliśmy czas z fantastycznymi ludźmi, gościliśmy w naszym tymczasowym namiotowym lokum świetnych ludzi, nic więc dziwnego, że czas minął nam niesprawiedliwie szybko.

O zlocie można by dużo pisać, bo hasło przewodnie „Z miłości do motoryzacji” na Motoclassic jest żywe i obecne na każdym kroku.

Kolejna edycja już za rok!