Fotorelacje \ 01.05.2016 - II Zlot Pojazdów Zabytkowych Hity PRL-u
Jeśli chodzi o ilość imprez związanych z zabytkową motoryzacją w pierwszych dniach maja można śmiało określić sytuację, jako majówkówy zawrót głowy. Gdzie okiem nie sięgnąć spotykają się miłośnicy klasycznej motoryzacji, by wolne dni poświęcić na zloty, rajdy i spoty. W takiej sytuacji w naszej załodze zawsze pojawia się dylemat, którą z imprez wybrać. Nie ukrywamy, że najbliższe nam są rajdy, ale nie samymi rajdami człowiek żyje, dlatego równie często wybieramy inne formy spotkań. Tym razem zaciekawiła nas impreza, która odbywała się w sąsiednim województwie, a mianowicie w Sępólnie Krajeńskim, czyli II Zlot Pojazdów Zabytkowych Hity PRL-u.
Jak się okazało wybór okazał się trafiony. Kilkadziesiąt pojazdów, które przybyły na imprezę świetnie oddawało klimat motoryzacji minionej epoki. Wśród maluchów i dużych fiatów pojawiły się inne pojazdy, które jak za dawnych lat urozmaicały obraz ówczesnych polskich dróg. Były więc nieśmiertelne beczki, o których wspomniał również gość specjalny imprezy, dziennikarz motoryzacyjny, Pan Jerzy Iwaszkiewicz. Perełki motoryzacji, i te dobrze wszystkim znane i te rzadziej spotykane, jak na przykład produkowany w Mielcu Mikrus, przyciągnęły do Sępólna bardzo liczną publiczność. Nic dziwnego, bo organizatorzy zadbaii o to, by samochody prezentowały się w odpowiednim otoczeniu. Można było zobaczyć nie tylko same stoiska żywcem wyjęte z epoki PRL-u, ale również ich obsługę. Jedynym, co mogło zdradzić, że pani sklepowa czy urzędniczka są bardziej współczesne, były ich uśmiechy. Stoiska wyposażone w relikty przeszłości oddawały w pełni ducha tamtych lat. Nie zabrakło dzieci, które jak za dawnych lat na chodnikach grały w gumę, skakały na skakankach i rysowały kredą, a wśród nich tylko jeden szczęśliwiec poruszał się klasycznym zabawkowym Moskwiczem. Obrazu całości dopełnił pokaz mody PRLu i koncert zespołu No To Co.
Sielską atmosferę imprezy zakłóciło aresztowanie i wywiezienie w nieznanym kierunku kierowcy malucha, który z niewiadomych powodów został brutalnie obezwładniony przez nieumundurowanego funkcjonariusza. Poruszający się nieoznakowanym Polonezem „borewiczem” odjechał z piskiem opon, po uprzednim pobiciu pałką Bogu ducha winnego kierowcy.
Po skosztowaniu Pepsi z epoki i uważnym obejrzeniu wszystkich eksponatów, nie tylko tych na kołach, również musieliśmy opuścić imprezę i udać się domu. Kolejny raz przekonaliśmy się, że chcieć to znaczy móc, a w niewielkich miastach czy miejscowościach również wiele ciekawego się dzieje.