Fotorelacje \ 23.04.2016 - XII Rajd Weteranów Szos po Ziemi Mogileńskiej

Doroczne święto zabytkowej motoryzacji w Mogilnie za nami. Po raz dwunasty do pięknie położonego miasteczka zjechali się pasjonaci z całej Polski, by przez cały weekend bawić się na imprezie organizowanej przez Stowarzyszenie Miłośników Pojazdów Zabytkowych MOTOKLASYCZNI w Mogilnie. Nic dziwnego, że na linii startu pojawiła się setka pojazdów, bo w świecie miłośników zabytków jest to impreza, na której nie tylko trzeba być, ale na której chce się być. O tym, że wiele osób chciało, a nie każdemu się udało świadczy choćby lista uczestników, która zapełnia się w oka mgnieniu.

Spotkanie tradycyjnie rozpoczęło się od sobotniego rajdu. Lekko nie było, ale zabawa była przednia. Trasa licząca 120 kilometrów tym razem wiodła wyłącznie drogami gminy Mogilno. Przynajmniej powinna liczyć, bo jeśli doliczyć pomyłki pilota, czyli mnie, wyszło nieco więcej. Nie tylko my błądziliśmy, innym też się zdarzało. Mimo, że komunikat komandora odnośnie itinerera na odprawie był jasny: jesteście kropką – macie być strzałką, parę razy się pogubiliśmy…Kiedy jednak jechaliśmy mieliśmy okazję podziwiać ślady szlacheckiej historii na ziemi mogileńskiej w postaci dawnych dworków, które coraz częściej zamiast budzić zachwyt, wpędzają w przygnębienie. Jeździliśmy i po mieście i po polach, gdzie mogliśmy podziwiać wiosenne, malownicze krajobrazy i tumany kurzu, który wznosił się za naszymi poprzednikami. W obu etapach rajdu zmagaliśmy się z konkurencjami, które trochę przenosiły nas w czasie do lat dzieciństwa i młodości, jak gra w kapsle. Mimo, że ostatni raz kapslowy wyścig pokoju wielu uczestników rozgrywało pewnie całe dziesięciolecia temu, niektórym szło całkiem nieźle. Podobnie, jak w trafianiu piłeczką do celu. Tutaj na drodze do sukcesu stał tylko kij hokejowy, którym dość nieporęcznie się operowało. Wyścig na skrzynkach po napojach wydawał się za to całkiem prosty, choć tu zgubiła nas chęć szybkiego wykonania zadania. Po upadku ze skrzynki próba nie została przez nas zaliczona. Organizatorzy nie mieli dla nas litości, bo nalewanie kubeczkiem wody z jeziora, w tych warunkach pogodowych wcale nie było przyjemne. Szczególnie jeśli równie szybko buty napełniały się lodowatą wodą. Uczestnicy mieli też okazję do połowów – tym razem części samochodowych. Za pomocą wędki należało przenieść przedmioty w inne miejsce. Słaby wynik można spokojnie zrzucić na zmęczenie i brzydką pogodę:)

Rajd nie byłby pełny, gdyby nie próby zręcznościowe samochodem. Na starcie i mecie kierowcy popisywali się precyzją i sprawnością przejazdu. Na trasie mieli okazję popisać się wyczuciem samochodu przy strącaniu tyczki przodem lub tyłem pojazdu.

Trasa mimo długości minęła nie wiadomo kiedy, a zmęczenie dało o sobie znać dopiero na mecie. Nic jednak nie stanęło na przeszkodzie, by liczne grono uczestników pojawiło się na wieczornej imprezie integracyjnej. Wszyscy bawili się na niej doskonale bez względu na wiek, bo co zaobserwowali starzy bywalcy rajdu w Mogilnie, dzieci na imprezie jest z roku na rok więcej. Rośnie więc kolejne pokolenie, dla którego kwiecień bez wyjazdu do Mogilna nie będzie miał racji bytu.

Niedzielna wystawa pojazdów zabytkowych była poprzedzona możliwością zwiedzania pobenedyktyńskiego zakonu w Mogilnie. Z tej opcji chętnie skorzystały szczególnie te załogi, które nocowały w pokojach gościnnych umiejscowionych właśnie w klasztorze. Tysiącletnie mury sprzyjały odpoczynkowi po wyczerpującym rajdzie.

Jedynym mankamentem niedzielnej wystawy pojazdów była fatalna, jak na kwiecień, pogoda. Nieco słonecznych promieni przebijało się przez chmury, ale przejmujące zimno dawało się we znaki. Mimo tego ani właściciele zabytków ani ich fani nie dali za wygraną i parking przy mogileńskiej hali sportowej tętnił życiem i muzyką zabytkowych silników.

Kto nie był w tym roku w Mogilnie niech pilnie śledzi przyszłoroczne zapisy na imprezę, bo naprawdę warto ich nie przegapić!