Fotorelacje \ 31.08.2014 - VII Droga Kaszubska

Ostatni weekend wakacji obfitował w ciekawe wydarzenia. W czwartek, późnym popołudniem, do ośrodka Roma w Łapinie koło Kolbud zaczęły przybywać niezwykłe motocykle. Od czwartku do niedzieli trwało tu wielkie święto właścicieli i fanów zabytkowych jednośladów pod nazwą VII Droga Kaszubska. Na imprezę zjechali się właściciele niezwykłych maszyn nie tylko z Polski, ale z wielu krajów europejskich. Bardzo licznie zaprezentował się między innymi klub miłośników motocykli ARIEL. Łącznie na imprezie organizowanej przez garstkę pasjonatów przybyła ponad setka motocykli. Poza pojazdami z naszego kraju pojawili się reprezentanci Niemiec, Austrii, Dani, Szkocji, Belgii i innych krajów europejskich, w tym liczna grupa reprezentująca duński klub miłośników motocykli marki Ariel. Jednym słowem pasjonaci zabytkowych motocykli zjechali się ze wszystkich możliwych zakątków Polski i świata, by przez kilka dni pobyć w gronie innych zapaleńców, miło spędzić czas, wymienić się doświadczeniami i poglądami i oczywiście popodziwiać piękno ziemi kaszubskiej.

Świetną okazją do tego ostatniego był piątkowy rajd, który prowadził z Łapina do Szymbarku, gdzie w Centrum Edukacji i Promocji Regionu uczestnicy mieli przyjemność podziwiania między innymi domu postawionego na dachu, będącego alegorią współczesnego świata, w którym niejednokrotnie następuje przewrócenie wszelkich wartości i zasad do góry nogami. Jak to zwykle bywa w trakcie takich imprez zdumienie w oczach postronnych obserwatorów imprezy było ogromne, gdy szosą przemykali kolejni uczestnicy. Przedwojenne stalowe rumaki i te nieco młodsze (w imprezie brały udział motocykle przedwojenne oraz motocykle produkcji brytyjskiej wyprodukowane do 1978 r., choć nie brakło i nowszych pojazdów – 30 – 40 letnich, należących m.in. do organizatorów) prezentowały się w sierpniowym słońcu wspaniale. Zarówno te, z których promienie słoneczne wydobywały blask wypolerowanych elementów, jak i te pozostawione w stanie wizualnym stosownym do wieku, przykuwały uwagę i budziły zazdrość zwykłych użytkowników dróg.

Po atrakcjach przewidzianych dla zlotowiczów w Szymbarku motocykle powróciły do bazy imprezy. Tam organizatorzy przewidzieli prelekcję, a następnie uczestnicy wzięli udział w konkursach przygotowanych przez organizatorów. Mogli popisać się celnością trafiając do celu tłokami czy wykazać się precyzją w rzucie oponą (oczywiście motocyklową). Zabawa była przednia, aż żal było opuszczać teren zlotu.

W sobotę uczestnicy ponownie zaprezentowali swoje maszyny nieco szerszemu gronu – w Trójmieście pojawili się na sopockim molo oraz w Kuźni Wodnej w Oliwie. Nic dziwnego, że i tutaj nie brakło chętnych do oglądania zabytków. Nie często trafia się okazja, by zobaczyć motocykle takie, jak Ariele, New Imperial, BSA, Sokół 1000 czy 600 i wiele wiele innych.

Kolejna część zlotu odbyła się podobnie jak dzień wcześniej na terenie ośrodka Roma. Przybyli uczestniczyli w konkurencjach zlotowych, tym razem na swoich maszynach. Był konkurs elegancji, były „wolne obroty”.

Podsumowaniem imprezy była tradycyjna wieczorna zabawa uczestników zlotu i oczywiście rozdanie nagród w poszczególnych kategoriach.

Patrząc z boku, okiem obserwatora, na imprezę wyraźnie dało się zobaczyć świetną zabawę i dobrą organizację. Atmosfera tej cyklicznej imprezy, w której udział brały całe rodziny (dziecięcy fotelik samochodowy zamontowany w wózku kilkudziesięcioletniego motocykla robi wrażenie), ludzie z różnych krajów, z różnych środowisk i w różnym wieku zrobiła na mnie pozytywne wrażenie. Oby więcej takich imprez – nie tylko dla motocykli.