Fotorelacje \ 17.06.2017 - Typowy Rajd

Typowy Rajd Typowego Kierowcy za nami. Zabawa typowo rajdowo-turystyczna i typowo udana.

Przygotowany już dość dawno rajd czekał na odpowiednią chwilę i chętnych do wspólnej zabawy. I doczekał się. Frekwencja dopisała i trzydzieści kilka nie całkiem typowych załóg stawiło się w sobotni poranek w Kosakowie, by na własnej skórze przekonać się, jakie ciekawe trasy i inne niespodzianki przygotowali organizatorzy.

W Typowym Rajdzie udział wzięły w gruncie rzeczy nietypowe samochody, bo Willys Knight wyprodukowany w 1927 roku, na drewnianych obręczach kół zdecydowanie nie jest typowym uczestnikiem rajdów turystycznych, ani też typowym uczestnikiem ruchu drogowego w 2017 roku. Rozstrzał wiekowy pojazdów też był mało typowy – od najstarszego 90-latka, poprzez klasyki, youngtimery aż po współczesne tzw. plastiki. Od Mercedesów, Fiatów, Renault i Mini po Skody i Volkswageny Golfy. Również wśród uczestników trudno byłoby znaleźć typową załogę, bo w imprezie startowały zarówno postacie z Alicji z Krainy Czarów, jak i typowi dresiarze czy medycy. Jednak bez względu na kto i czym startował wszyscy doskonale się bawili.

Pierwszą niespodzianką była próba sprawnościowa – najkrócej można byłoby ją określić jako jazdę w ciemno. Kierowca z zasłoniętymi oczyma musiał pokonać trasę slalomu kierując się jedynie wskazówkami siedzącego obok pilota. Było różnie – jednym szło lepiej, innym gorzej. Parę słupków zostało nieco pokiereszowanych, niektórzy zaliczali krawężniki, ale wszyscy próbę pokonali.

Parę chwil później już bez klapek na oczach mogliśmy ruszyć w drogę. Typowość trasy polegała na tym, że jak to zwykle bywa była bardzo malownicza. Nawierzchnia asfaltowa czasem zmieniała się w szutrową, a nadmorskie przestrzenie przeplatały się z leśnymi ostępami. Oczywiście wytyczona trasa nie była w żaden sposób przypadkowa. Jadąc zgodnie ze wskazówkami itinerera podziwialiśmy okolice, poznawaliśmy historię i zwiedzaliśmy ciekawe miejsca. W Mechowie bawiliśmy się w grotołazów, sprawdzaliśmy się też jako ratownicy medyczni biegając z noszami po boisku. Groby Piaśnickie były okazją do chwili zadumy i zadania sobie pytania o granice człowieczeństwa i szaleństwa. Szukając charakterystycznych obiektów ze zdjęć zwracaliśmy uwagę na miejsca, które zwykle nie rzucają się nam w oczy. Typowe i nietypowe pytania tak nas wciągnęły, że nie wiadomo kiedy nabiliśmy kolejne kilometry na liczniku, a dzień minął nie wiadomo kiedy.

Taki właśnie powinien być typowy rajd. Debiut organizatorski Typowego Kierowcy wspieranego zaledwie przez dwie osoby był naprawdę dobry. I nawet chwila dłuższej kolejki do zadania okazała się całkiem przydatna, bo można było uciąć sobie krótką drzemkę;)