Fotorelacje \ 11.04.2015 - III Rajd Autosana

Druga sobota kwietnia była u nas zaplanowana od momentu, kiedy pojawiła się informacja, że w dniach 11-12 kwietnia odbędzie się III Rajd Autosana. Biorąc pod uwagę, że impreza firmowana była przez ekipę „Rajd Ikarusa” to nie było wątpliwości, że zapowiada się dobra zabawa na inaugurację sezonu rajdowego.

Sobotni poranek, zgodnie z zapowiedziami synoptyków i organizatorów przywitał nas słonecznie i ciepło. Podobno mają jakieś tajemne moce (organizatorzy, nie synoptycy) i w dniu ich rajdów pogoda jest dostosowana do oczekiwań. Czasem, jak tym razem, zdarza się, że aura przerasta oczekiwania. Po ubiegłotygodniowych incydentach z gradem i śniegiem w końcu można było się pozbyć balastu ciepłych ubrań, czapek, szalików i innych wynalazków i swobodnie podążać trasą wyznaczoną przez itinerer.

Zanim jednak ruszyliśmy podziwiać drogi i bezdroża Kaszub odbyła się krótka odprawa na starcie, zlokalizowanym w Borczu, gdzie na dziedzińcu restauracji Spichrz już kilka minut po 9 rano gromadzili się zawodnicy. Jako, że główną ideą imprezy była dobra rajdowa zabawa bez względu na to czy pojazd ma 2, 4 czy więcej kół albo czy ma lat 4 czy czterdzieści na starcie było kolorowo i różnorodnie. Kolorytu wszystkiemu dodawały przebrania uczestników – było i bajkowo, bo przybył Wilk z Czerwonym Kapturkiem, było też słonecznie za sprawą przybyszów z Jamajki. Gdyby ktoś potrzebował specyficznych usług mógł skorzystać z usług Leona Zawodowca lub zwyczajnych dresiarzy:) A to tylko niektóre barwne postacie…Wśród pojazdów był też między innymi czołg-oktawia, który z zaskakującą precyzją (i to nie tylko jak na czołg ) poradził sobie z próbą polegającą na podjechaniu jak najbliżej do słupka, tak by go nie dotknąć. W razie potrzeby było też pogotowie techniczne Pomorskiego Stowarzyszenia Sympatyków Transportu Miejskiego. Choć i organizatorzy również zadbali o pomoc techniczną, która przydała się jednemu z jednośladów, biorących udział w rajdzie.

Niespodzianką, która chyba większości (łącznie ze mną, ale mnie ratował kierowca:)) sprawiała najwięcej trudności to fakt, iż jeden fragment trasy został zapisany jako tzw. choinka. Po jej pokonaniu reszta trasy to już bułka z masłem, a zapis końcowego fragmentu w postaci opisowej to już tylko słodki deser. Co prawda organizatorom skradziono na trasie krzyż i mercedesa, co budziło wątpliwości czy na pewno czegoś nie przeoczyliśmy, no ale ostatecznie zdarza się.

Trasa wiodła drogami Kaszub, często nie znającymi jeszcze asfaltu, ale za to bardzo malowniczymi. Jadąc leśną drogą natknęliśmy się w pewnym momencie na koparkę – zdziwienie na twarzy jej kierowcy (który zapewne jeździ tamtędy od czasu do czasu, ale nigdy pewnie nie widział tam takiego ruchu) – bezcenne.

Bezcenna była również przygoda okołorajdowa, gdy Daewoo Tico zostało poddane testowi czy napis 4×4 jest równoznaczny z takowym napędem. Okazało się, że zjazd na dół żwirowni był prosty i zapewne dający dużo radości. Wjazd z powrotem był widowiskowy, bo odbył się na linach holowniczych z napędem 8×2. Ośmiu uczestników na dwóch nogach. Dali rade….

Gdy późnym popołudniem dotarliśmy do ośrodka w Garczynie czekało na nas kolejne wyzwanie – strzelanie z łuku. Mi udało się trafić tylko w ramę tarczy, co i tak było małym, bo małym ale sukcesem. Najlepsi osiągnęli 17 punktów.

Po wykonaniu ostatnich zadań przyszedł czas na relaks i grilla. Niektórzy mali uczestnicy integrowali się nadal zabawą w motoryzację ale w mniejszym wydaniu, choć wyraźnie sprawiało im to nie mniejszą radość niż ich rodzicom zabawa autami w skali 1:1.

W niedzielne przedpołudnie uczestnicy, którzy pozostali na noc w Garczynie, po śniadaniu poznali wyniki, a Ci którzy wrócili do domów muszą jeszcze czekać. My już je znamy, wiemy kto wygrał, ale jeszcze teraz nie powiemy…:)

Do zobaczenia na kolejnym rajdzie….